wtorek, 15 kwietnia 2014

Garść spostrzeżeń z Krymu

Przyznam się, że dysponowałem niedużą ilością czasu na to by przyjrzeć się sytuacji na Krymie po aneksji przez Rosję. Postanowiłem więc skoncentrować swoją uwagę na Bakczysaraju, a więc mieście zamieszkały mniej więcej w równych proporcjach przez Ukraińców, Tatarów i Rosjan stanowiących odpowiednio 24, 25 i 39 proc. ludności miasta (dane z 2012 r.).

Na pierwszy rzut oka miasto wydaje się spokojnie żyć we własnym tempie, niezależnie od zawieruchy wydarzeń politycznych, które przetoczyły się przez Krym. Ludzie chodzą normalnie do pracy, dzieci do szkół, funkcjonuje komunikacja miejska, kawiarnie, restauracje, muzeum - pałac chanów jest otwarte dla zwiedzających, pod jego wejściem stoją handlarze pamiątkami dla turystów i... się nudzą. Turystów w Bakczysaraju praktycznie nie ma. Z rzadka zdarzają się Rosjanie, ale oni też często są mieszkańcami Sewastopola lub Symferopola, którzy przyjechali do stolicy Tatarów Krymskich na niedzielny spacer. Jest pusto, co jeszcze bardziej dobitnie widać w drodze do jeden z największych atrakcji turystycznych regionu - skalnego miasta Czufut-Kale.

- Sezon turystyczny przepadł - komentuje jedna z ukraińskich handlarek sprzedająca wonne herbaty przy drodze do twierdzy. - Katastrofa, nikogo nie ma - dodaje jej rosyjski kolega. - Całe wycieczki Polaków tu się pojawiały. Chętnie uczyliście się zwrotów z naszego języka. My też. Dzień dobry, proszę, dziękuje. Teraz już nie będziecie przyjeżdzać - mówi z żalem podstarzała Tatarka pracująca w pałacu chanów.

Żal pogłębia nie tylko brak turystów, z których utrzymuje znaczna część mieszkańców regionu. Z dnia na dzień ceny w sklepach rosną, podrożał transport (zwłaszcza z Ukrainą), zamieszanie wywołało wprowadzenie do obiegu rubla (wypłaca się w nim między innymi część pensji), którego nie wszyscy chcą przyjmować, a i rozmaici naciągacze wykorzystują brak znajomości kursu. Standardowy widok to też niedziałające bankomaty, kolejki do oddziałów banków po pensje/oszczędności/emerytury wypłacane zazwyczaj w niepełnym rozmiarze i po wielu godzinach oczekiwania. Posiadacze kont oszczędościowych w bankach, które wciąż działają na Krymie często dowiadują się, że część ich środków przepadła. Np. z powodu "przewalutowania".

Tymczasem w Bakczysaraju pojawili się nowi, interesujący ludzie. Rosjanie z Petersburga i Moskwy - zamożni, szukający możliwości nabycia niedrogo, atrakcyjnej ziemi. Jedni mówią, że chcą sobie tutaj zbudować daczę, aby przyjeżdzać na urlop, a potem może i osiedlić się na starość. Inni mniej chętnie opowiadają o kierujących nimi pobudkach, ale miejscowi wiedzą w czym rzecz. Jeśli Krym stanie się rosyjskim kurortem na równi z Soczi to i wartość tutejszych nieruchomości wzrośnie. Tym bardziej, że podobno w planach rosyjskich władz jest nadanie półwyspowi statusu specjalnej strefy ekonomicznej, czyli uczynienie z niego raju podatkowego. Czy tak rzeczywiście będzie? Nie wiadomo.

Na razie górę biorą obawy. Bo co będzie z podażą i cenami wody/prądu/gazu, gdy Ukraina odetnie ich podaż z kontynentu. Panuje niepewność co do tego jak rosyjscy włodarze sobie z tym poradzą. Podobnie nie jest jasne czy uda im się zażegnać zaostrzanie się relacji pomiędzy Rosjanami i Tatarami. I jedni i drudzy o sobie mają jak najgorsze zdanie, i tylko na osobności dzielą się nim z obcymi. Jednak niedawno w tym z pozoru spokojnym mieście ujawniły się pokłady skrywanej nienawiści. Gdy po raz pierwszy w historii dyrektorem muzeum pałacu chanów została Tatarka, w Bakczysaraju doszło do demonstracji Rosjan, w tym rosyjskich pracowników muzeum. Podniesiono rosyjskie flagi, wykrzykiwano nacjonalistyczne hasła. To wersja tatarska. Rosjanie twierdzą, że dyrektorka to człowiek ze starego układu, skorumpowana, była stronniczka obalonego prezydenta Janukowycza. I to im się nie spodobało, a nie jej narodowość. W zaciszu domowym niemniej można usłyszeć co innego.

- Putin by Tatarów uspokoić obiecał im przywileje, ale czuję, że szybko przyjdzie dzień, kiedy pokaże im należne miejsce - twierdzi Tatiana, jedna z tutejszych Rosjanek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz